Ostatnie promyki lata wdzierały się do mojego pokoju, zachęcając do wyjścia z domu:)
Czekała na nas urocza Lanckorona ze swoimi malowniczymi domkami i zapachem górskiego, czystego powietrza ( swoisty mikroklimat doceniany już w dwudziestoleciu międzywojennym prze tzw. "powietrzników": bohemę krakowską i letników bywających na letniej kanikule w tym "modnym" wówczas miejscu )...
Z ruinami średniowiecznego zamku, wybudowanego przez Kazimierza Wielkiego ,dokąd prowadzi Aleja Zakochanych..:)
A spotkałam się tam z cudownymi ludźmi, ciepłymi i serdecznymi.
Owocem tego spotkania był prezent namalowany prze Panią Basię, który wisi już nad drzwiami naszej werandy.
Dziękuję:)
Ale piękny anioł!!! A Lanckorona urocza,byliśmy parę razy:) Pozdrawiam D.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńMasz werandę? To musi być uroczy zakątek.
Ale cudowne miejsce ... a werandę koniecznie nam pokaż :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Takie ciasto to chętnie bym zjadła na śniadanko :-)))
OdpowiedzUsuńWeranda jest...owszem, będzie więcej zdjęć. Dobrego, ciepłego tygodnia życzę Wszystkim, którzy mnie odwiedzają:)
OdpowiedzUsuń