wtorek, 9 października 2012

Dziękujemy Ci Ann:)

Już trzeci rok mija, odkąd mamy w Laare w Kenii naszą małą Ann. Bardzo dziękujemy za piękny rysunek, który dostaliśmy kilka dni temu i pozdrawiamy Ann oraz jej przyjaciół i Siostry z  Fundacji ks. Orione, a także wszystkich wolontariuszy w Kenii.
Siostry obejmują opieką już ok. 400 dzieci w tej małej wiosce, gdzie brakuje wody, szerzy się tyfus
i walczy się o każdy dzień. Bardzo dziękujemy Siostrze Alicji za informacje o Ann.
Podziwiamy Cię Alicjo za Twoją wytrwałość i determinację.
Dziękujemy także Siostrze Amabilis Glinieckiej za przywiezienie listu z Kenii:)
Jesteśmy z Wami w modlitwie i myślach. Pozdrawiamy!!!


Siostra Alicja czyta Ann list od nas:)

  Moje Kochane Czytelniczki!



Gdybyście chciały dowiedzieć się czegoś więcej o tej Fundacji , odsyłam Was do bloga http://misjalaare.blogspot.com  . Możecie tam przeczytać o codzienności w Laare i o tym, jak dalece inne o naszego europejskiego życia, jest życie w Kenii, znanej niektórym z wycieczek na Kilimandżaro i kolorowych masajskich strojów.I o tym, jak niewiele trzeba, by pomóc. Koszt utrzymania jednego dziecka przez miesiąc, to mniej więcej 50 zł. Dla nas to pestka. Im niejednokrotnie ratuje życie.
  A teraz kilka zdjęć Ann :))


Ann z witrażykiem od Szymona:)

Ann z Babcią
Ann szczęśliwa :)

Dziękujemy za ostatni list :)

 I piękny rysunek od Ann :)
Zapraszam Was do odwiedzenia strony fundacji http://www.czynmydobro.pl/  .
I pozdrawiam Wszystkich słonecznie jesiennie :)


6 komentarzy:

  1. Kasiu jesteś wielka! A na zdjęciu to brat? :)Fajny :) Pozdrawiam gorąco D :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludziska o wielkim sercu:-)) W następnym liście pozdrówcie ją od blogerek wirtualnych- chociaż nie wiem czy to nie jest zbyt mało realne w ich świecie:-) Uśmiech ma cudowny:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochane Blogerki Wirtualne:)) Dziękujemy za komentarze:) Wspierajcie dzieci w Kenii!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Idea-świetna!

    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasiu, znalazłam Twój blog przypadkiem, po dyskusji u Uli na blogu na temat halołin:). Z zaciekawieniem weszłam tu i trochę pobuszowałam. Dziękuję Ci za ten post. Nieraz myślałam o takim właśnie wsparciu dziecka w Afryce. Zachęciłaś mnie mocno. Teraz to takie łatwe, w dobie internetu. Nie ma granic. Trzeba pomagać. Tyle pieniędzy nieraz przypływa między palcami...
    Pozdrawiam Cię serdecznie
    Ewa

    OdpowiedzUsuń